Archiwum

cyfrowe

Od tygodnia choruję. Niby nic specjalnego, całe szczęście nie rzuciło się na oczy. W takie dni jak wczoraj, najbardziej żal dupę ściska…Kiedyś dawniej,  z przyjaciółmi zwykliśmy mawiać na takie dni „haszowa pogoda”. Nigdy nie wchodziłem w głębsze rozmyślania na temat tego bezsensownego określenia…Wczoraj jednak znowu ścisnęło jak dawniej… gęsty haszyszowy dym.  To był jeden z takich dni, kiedy czujesz, że niebo wali ci się na głowę, zaraz wydarzy się coś na miarę armagedonu, a rodacy w referendum opowiedzą się za budową elektrowni jądrowych w kraju… Mimo wszystko czujesz się wspaniale, mimo ,że nie pasuje wychodzić i kolejny tydzień spędzić w czterech ścianach, mimo ,że fotografujesz na cyfrze, bo w lodówce nie ma nic, poza czarno-białymi negatywami, mimo, że dookoła dzieje się to, co się dzieje a wiadomości przyprawiają o nadprogramowy i niechorobowy ból głowy.

Zdjęcie z cyfry, przez moje zapyziałe okno.